Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Peruwiańsko-kongijski puls

Ostatnia aktualizacja: 30.01.2025 00:01
Ale Hop i Titi Bakorta łączą zawadiackie solówki gitarowe spod znaku kongijskiego soukous z afrolatynowskim pulsującym rytmem, przez co ich muzyka tradycyjna zyskuje bardzo futurystyczny sznyt.
Ale Hop  Titi Bakorta
Ale Hop & Titi BakortaFoto: mat. promocyjne

Alejandrę Cárdenas, znaną jako Ale Hop, obserwuję od dłuższego czasu. Chociaż z jednej strony często występuje z gitarą elektryczną, odchodzi daleko od etosu tego instrumentu, preparuje go, czasem całkowicie zniekształca brzmienie, traktuje nie-rockowo, ale elektronicznie. Eksperymentuje z brzmieniem, sound-artem, poszerza spektrum możliwości elektroniki i analogowych modulacji. Z jednej strony tworzy wyobrażone środowisko dźwiękowe jak to imitujące owady na „Life of Insects”, z drugiej przygląda się dorobkowi muzyki folkowej jak w przypadku płyty „Aqua Doce” z Laurą Robles, gdzie eksplorowała tradycję instrumentu perkusyjnego cajón, dekonstruując rytm peruwiańskiego nabrzeża.

Z kolei pochodzący z Kinszasy multiinstrumentalista Titi Bakorta, łączy kongijskie brzmienia pop z folkowym soukous na czele, psychodelicznymi gitarowymi loopami, eksperymentalnym wokalem i nietuzinkowymi rytmami. Efektem był jego album „Molende” wydany przez Nyege Nyege Tapes – wytwórni od kilku lat będącej coraz bardziej ważnym punktem na mapie świata, łączącej brzmienia tradycyjne i współczesne.

Dwójka artystów spotkała się na Mapambazuko – płycie, która wydaje się idealnym połączeniem ich dotychczasowych praktyk. Z jednej strony wyraźną rolę odgrywa tu mocno zanurzona w afro-latynoskich rytmach Cárdenas z drugiej pełnymi energii dźwiękami inspirowanymi kongijskim soukous wyłania się Bakorta.

Ale nie ma tu oczywistych rozwiązań, wśród sześciu utworów (wzbogaconych o trzy remiksy) kwitnie konglomerat pomysłów tego, jak połączyć zapatrzenie w tradycję ze zwrotem na współczesne brzmienie. Często kierunki są podane na tacy w samych tytułach utworów. Jak inaczej spojrzeć na odważny pomysł „Una cumbia en Kinshasa”, który bada podobieństwa między psychodeliczną peruwiańską cumbią a kongijskim popem, czy „Así baila el sintetizador” który przyspiesza tempo, stapiając gitarowe melodie Bakorty z pulsującymi, elektronicznymi wibracjami elektroniki Cárdenas. Muzycy tworzą też formy bardziej abstrakcyjne jak w utworze tytułowym, który zderza elastyczne improwizacje z abstrakcyjnymi dźwiękami artystki, tworząc napięcie utrzymane w ryzach przez mocny rytm. 

Odniesienia do folku z Peru czy Kongo są tu mocnym zaczepieniem, ale chwytliwe solówki, elektroniczne manipulacje i wielowarstwowość utworów dodatkowo wzbogacają ten materiał. A jego potencjał podbijają trzy remiksy: Kenijski artysta dźwiękowy KMRU rezygnuje w „Nitaangaza” z perkusji, zanurzając się w swoją ambientową i dronową estetykę, Flora Yin-Wong spowalnia „Así baila el sintetizador” nadając mu mrocznego nieoczywistego charakteru, a sama Ale Hop „Una cumbia en Kinshasa” kieruje w stronę jeszcze większej intensywności i chaosu.

To muzyka barwna, żywa i bardzo ciepła – „Mapambazuko” w języku suahili oznacza „świt”; ta płyta brzmi jak nowe otwarcie, początek, kipi świeżą energią. Trudno tego albumu słuchać inaczej – pulsujący rytm pobudza, zwiewne melodyjki zachwycają, a elektroniczne zniekształcenia dodają tej muzyce kolorytu i nieoczywistości. Frapuje jak dwójka artystów niejako tworzy nową tradycję na bazie swoich doświadczeń.

Jakub Knera


Ale Hop & Titi Bakorta

Mapambazuko

[Nyege Nyege]

Ocena: 3.5/5

 

***

Więcej recenzji w naszym dziale Słuchamy.