Zapytany, czy kłótnia do jakiej doszło w Białym Domu między przywódcami była zaplanowana, Smoleński odpowiedział, że "trudno mu to stwierdzić, choć wielu komentatorów politycznych się do takiej opinii skłania". - Niechęć i pogarda, jaką J.D. Vance darzy Ukraińców i Zełenskiego, jest bardzo dobrze znana. To właśnie jego interwencja spowodowała, że rozmowa, która i tak nie szła dobrze, się wykoleiła. To on sprowokował Trumpa. Mam wrażenie, że wiedział, co robi - stwierdził ekspert.
Smoleński nie wyklucza, że prowokacja Vence’a mogła być elementem walk wewnętrznych w Partii Republikańskiej. - Skrajna (trumpowska) frakcja MAGA (Make America Great Again - PAP) mogła chcieć wykoleić rozmowy po to, żeby ostatecznie zmarginalizować starą gwardię wciąż wierzącą w partnerstwo transatlantyckie i uważającą Rosję za zagrożenie - powiedział. - Nie od dziś wiadomo, że Donald Trump podatny jest na manipulacje, i właśnie się okazało, kto potrafi to zrobić skuteczniej - dodał.
Moment na zwrot ku Moskwie
Niewykluczone też, że frakcja MAGA "uznała, że będzie to dobry moment na to, żeby dać Stanom Zjednoczonym pretekst, aby całkiem odwrócić się od Kijowa, a zwrócić się ku Moskwie". Smoleński zauważył, że "zwrot ku Kremlowi był widoczny już wcześniej, ale zaproszenie do rozmów z Rosją było ubrane w narrację o konieczności zakończenia wojny i dalszego rozlewu krwi. Teraz nieoficjalnie wspomina się o całkowitym zawieszeniu pomocy dla Ukrainy".
Zwrócił uwagę, że także cześć Republikanów, która do tej pory była przychylna Ukrainie, "zaczyna mówić głosem Trumpa, który mówi głosem Putina". Jako ekspert przykład podał wypowiedź senatora Lindsey’a Grahama, który wielokrotnie odwiedzał Kijów, wyrażającego dumę z postawy Trumpa i Vance’a podczas rozmowy z Zełenskim.
"Trump oczekuje od Zełenskiego poddania Ukrainy"
W opinii amerykanisty "Trump oczekuje od Zełenskiego wdzięczności wobec niego oraz tego, że Ukraina się podda". "Kiedy dziennikarze zapytali Trumpa, co musiałoby się wydarzyć, żeby można było wrócić do rozmów i podpisania umowy, odpowiedział, że Zełenski musiałby powiedzieć, że nie chce dalej toczyć tej wojny. Taka wymuszona deklaracja oznaczałaby kapitulację Ukrainy" – ocenił rozmówca PAP.
- To, co wydarzyło się w Gabinecie Owalnym, to była próba upokorzenia Zełenskiego, pojawiły się kłamstwa, gaslighting (przemoc psychiczna polegająca na manipulacji i przejęciu kontroli – PAP). To (prezydent Francji Emmanuel Macron czy inni zachodni liderzy mogą traktować Trumpa jak narcystycznego 4-latka, któremu się przytakuje, bo tak po prostu łatwiej z nim rozmawiać. Zełenski z oczywistych powodów nie może sobie na to pozwolić. Trump oczekiwał, że prezydent Ukrainy spuści wzrok, położy uszy po sobie, będzie się płaszczył. Gdyby Zełeński przytakiwał Trumpowi, to przytakiwałby tak naprawdę kremlowskiej propagandzie - zaznaczył Smoleński.
Zdaniem eksperta, w najbliższym czasie przywódcy krajów europejskich powinni przede wszystkim rozmawiać o tym, "jak wesprzeć Ukrainę i jak bronić się przed rosyjskimi wpływami bez wsparcia Stanów Zjednoczonych". - Europa powinna zadać sobie pytanie, w jaki sposób może ewentualnie bronić swoich interesów w sytuacji, w której USA otwarcie i bez ogródek sprzymierzają się w tym momencie z największym zagrożeniem dla Starego Kontynentu - Kremlem - zaznaczył.
IAR/PAP/dad